top of page

1 metr orgazmu, zamiast 10 cm

Wiecie, nie mam penisa, no nie mam, no i może ktoś powie, że nie da się zrozumieć nie mając penisa, a jednak trapi mnie i nęka pytanie mianowicie takie: dlaczego tak Panowie, dążą do… jak to się fachowo nazywa ejakulacji; żeby się spuścić… tak mniej fachowo. No bo przecież, to jest takie rach ciach, chyba…. proszę o sprostowanie jeśli nie mam racji.


Fajnie, fajnie, i nagle przez ułamek sekundy do max paru sekund mega fajnie iiiiiii… nic. Potem już tylko wyczerpanie, zmęczenie, opadanie…. wszystkiego. A nie lepiej byłoby w tej wysokiej fali dłużej się powałęsać, poeksplorować, potaplać, popływać? Tak, są takie sposoby, znane od lat, bardzo, bardzo wielu.


Sposoby, które pozwalają tak pracować z podnieceniem, że orgazm, niekoniecznie niesie wyrzut całej energii na zewnątrz. I jak doświadczenie mi pokazuje, może nie jest to nawet takie całkiem trudne. Choć podkreślę jeszcze raz, no tak, penisa nie mam 😉, ale obserwuję, prowadzę, uczę, wspomagam i czuję nieprawdopodobny przepływ, entuzjazm, energię, która zostaje w mężczyźnie, zamiast uciekać na zewnątrz.


Orgazm bez ejakulacji, orgazm całego ciała, orgazm, który poczujesz wszędzie nie tylko +/- 10 cm od członka samego w sobie. 1 metr orgazmu, zamiast 10 cm. Warto spróbować!



bottom of page